Friday, January 30, 2015

Quick to the point, to the point no fakin', cooking MCs like a pound of bacon.

Lisbon, day 2.
Lizbona, dzień 2.

We started each day with two coffees and pastéis de nata at Laitaria Modera, dubbed by us 'U Babć' (meaning 'At Grandmas'').

W Laitaria Modera, ochrzczonej 'U Babć', zaczynałyśmy każdy dzień dwoma kawami i pastéis de nata.

Old noisy trams speeding through narrow streets, always on the verge of derailing, are Lisbon's staple. Line 28 takes you through the oldest parts of the city. Stare, hałaśliwe tramwaje zadylające wąskimi uliczkami na krawędzi wykolejenia są wizytówką Lizbony. Linia 28 prowadzi przez najstarsze części miasta.


We went to Belém to see Torre de Belém - a fortified tower built as a symbol of Portugal's maritime glory, which bid farewell to the late Portuguese exploratory expeditions and greeted them upon their returns.
It's hard for me to explain, but while I find the tower and its history fascinating, Padrão dos Descobrimentos (Monument to the Discoveries) is quite repulsive to me. Remembering the inglorious history of colonization? Yes. Celebrating it? No.
Do Belém pojechałyśmy zobaczyć Torre de Belém - obronną wieżę wybudowaną jako symbol morskiej potęgi Portugalii, która żegnała i witała późniejsze portugalskie wyprawy odkrywcze. 
Trudno jest mi to wyjaśnić, ale o ile wieża i jej historia budzi we mnie ekscytację, to Padrão dos Descobrimentos (Pomnik Odkrywców) brzydzi mnie intensywnie. Pamiętanie o niesławnej historii kolonizacji? Tak. Celebrowanie jej? Nie.

Lisbon pretends to be other cities - 25 de Abril bridge is just like the Golden Gate, the statue of Jesus the exaggerating fisherman is just like the Rio one. Lizbona udaje inne miasta. Most 25 de Abril całkiem jak Golden Gate, pomnik Jezusa przesadzającego wędkarza całkiem jak Rio.

Torre de Belém. In one of its incarnations, its dungeons were used as a prison (sounds like a rheumatic hell!). Torre de Belém. W jednym z wcieleń jej podziemia służyły jako więzienie (brzmi jak reumatyczne piekło!), na które załapał się m.in. Józef Bem.

In the US, open air gyms are not common. I'm not surprised, but I wish they were! W Stanach siłownie na wolnym powietrzu są rzadkością. Zero zdziwienia, ale szkoda.

The Jerónimos Monastery was highly recommended to us. Suspenseful music... This was a terribly spent 10 euros. Especially if converted to shrimp at 'U Panów'.

Klasztor Hieronimitów został nam gorąco polecony. Pełna napięcia muzyka... Bardzo kiepsko wydane 10 euro. Szczególnie po przeliczeniu na krewetki 'U Panów'.


An exhibit of cavaquinhos was the highlight of our visit to the monastery. 70 identical instruments were handed off to local artists.  Wystawa cavaquinho była najciekawszym punktem wizyty w klasztorze. Siedemdziesiąt identycznych instrumentów wręczono lokalnym artystom.
  
Some were terribly artsy-fartsy, but I'd love to give a loving home to the volcano one. Niektóra były okropnie artsy-fartsy, ale wulkan chętnie bym przygarnęła.

At the Jerónimos Monastery, the habits used to be starched with egg whites. They had to find some use for the yolks too. That's how pastéis de nata, in Belém called pastéis de Belém, came to be. Do krochmalenia habitów w Klasztorze Hieronimitów używano białek, z żółtkami trzeba też było coś zrobić. Tak narodziły się pastéis de nata, w Belém nazywane pastéis de Belém.

The Pastéis de Belém café sells up to 20,000 of them a day, but despite their huge popularity, the owners (the same family since forever) are stubbornly (and commendably) refusing to open other locations. Kawiarnia Pastéis de Belém sprzedaje ich dziennie nawet 20 tysięcy, ale pomimo ogromnej popularności właściciele  (od początku ta sama rodzina) uparcie (i chwalebnie) odmawiają otwarcia filii.

Time Out Mercado Ribeira is a 19th century market which got a 5 million euro facelift and now houses 35 kiosks mostly run by young chefs from many of Lisbon's best restaurants. We walked from one kiosk to another comparing menus, and it wasn't until later that I realized that we happened to pick the kiosk of Alexandre Silva, who made a name for himself on the Portuguese edition of Top Chef and now runs Bica do Sapato, co-owned by John Malkovich. Time Out Mercado de Ribeira to dziewiętnastowieczny targ po wartym 5 milionów euro liftingu, który obecnie mieści 35 kiosków prowadzonych głównie przez młodych szefów kuchni wielu najlepszych lizbońskich restauracji. Przeszłyśmy od kiosku do kiosku porównując menu zanim podjęłyśmy decyzję, ale dopiero po powrocie zorientowałam się, że trafiłyśmy w ten sposób do Alexandre Silva, który zdobył rozgłos dzięki udziałowi w portugalskiej edycji Top Chef, a teraz prowadzi restaurację Bica do Sapato, której współwłaścicielem jest John Malkovich.

We were wandering around Alfama and Mouraria. We were in a mood to get drunk off wine and have a bite to eat, but on Sunday nights it's not an easy thing to do in Lisbon...  Snułyśmy się po Alfamie i Mourarii. Miałyśmy ochotę upić się winem i coś zjeść, ale w niedzielne wieczory to jest w Lizbonie ciężka sprawa...

Finally, we ended up at O Amoraria, a bizarre small restaurant full of eclectic furniture and knick-knacks, where a very intensely enthusiastic owner serves Portuguese-Cape Verdean fusion. We drank wine, ate fish pastéis and deep-fried spicy green peppers similar to Spanish padrón, and listened to live music so out of tune, that I started to suspect we were on a hidden camera show. W końcu trafiłyśmy do O Amoraria, dziwacznej małej restauracyjki pełnej ciekawych rupieci, gdzie bardzo intensywnie entuzjastyczny właściciel serwuje kulinarną fuzję portugalsko-karbowedeńską. Piłyśmy wino, jadłyśmy pastéis z rybą i smażone ostre papryczki podobne do hiszpańskich padrón, i słuchałyśmy tak okropnie fałszującego muzyka, że aż podejrzewałam, że to może ukryta kamera.

Saturday, January 24, 2015

Look, Mom! I made a real rocket, based on the macaroni prototype!

The next part of Lisbon is coming tomorrow (or the day after), and in the meantime in the oblivion of the South... Ciąg dalszy Lizbony nastąpi jutro (albo pojutrze), a tymczasem w czeluściach Południa...


Launching rockets in the newest family pastime.  Odpalanie rakiet to najnowsza rodzinna rozrywka.

Definitely not my cup of tea. Who knows where such rocket might land... in somebody's eye, for example. Zdecydowanie nie moja bajka, kto wie gdzie taka rakieta wyląduje... na przykład w czyimś oku.

Medical pilgrimages and family powwows. Pielgrzymki medyczne i narady rodzinne.

In compliance with a family tradition, a doctor's appointment must be followed up with a visit to a Waffle House, a cult Southern  chain serving breakfast at any time of day and night. Zgodnie z rodzinną tradycją, prosto od lekarza należy udać się do Waffle House, kultowej południowej sieci serwującej śniadania o każdej porze dnia i nocy.

The only thing on the Waffle House menu we find edible are their hash browns, which sadly always give us a stomach ache. Jedyną jadalną, według nas, pozycją w menu Waffle House są hash browns, czyli smażone grube wiórka ziemniaków, po których niestety zawsze bolą nas brzuchy. 


A nod to the four dogs running the house. Ukłon w stronę czterech psów rządzących domem.


Pop's pick-up has appeared on the blog already, then in a summer edition. Mr Van, which unfortunately currently looks the same, is keeping him company. Pick-up Popsa już się na blogu kiedyś pojawił w wydaniu letnim. Towarzystwa dotrzymuje mu Pan Van, który niestety obecnie wygląda podobnie.

Sunday, January 11, 2015

I sound my barbaric yawp over the roofs of the world.

In December I visited Lisbon (and Portugal in general) for the first time. I went with my favorite person, so it couldn't possibly be bad, but I was ridden by a feeling of guilt (no, not because my men stayed behind) because, completely unexpectedly, I did not fall in absolute and manic love with Lisbon. Why, I will tell you in the last Portuguese post. Today, day 1.  W grudniu po raz pierwszy odwiedziłam Lizbonę (i Portugalię w ogóle). Pojechałam z moim ulubionym ludziem, więc nie mogło być źle, ale męczyło mnie poczucie winy (nie, nie dlatego, że moi faceci zostali w domu) albowiem, zupełnie nieoczekiwanie, nie pokochałam Lizbony miłością absolutną i szaleńczą. Dlaczego, napiszę przy okazji ostatniego portugalskiego wpisu, dziś dzień pierwszy.


We rented a place in Mouraria - one of the oldest neighborhoods, that always remained extremely diverse culturally, and is still ruled by the locals and not the tourists. Wynajęłyśmy mieszkanie w Mourarii - jednej z najstarszych dzielnic, od zawsze bardzo wymieszanej kulturowo, którą nadal rządzą miejscowi, a nie turyści.

This kitchen nook stone frame stole my heart. Lisbon houses hold many treasures - one of the Airbnb apartments I looked at, had a cave bathroom. Ta kamienna rama wnęki kuchennej skradła mi serce. Lizbońskie domy kryją cuda - jedno z mieszkań, które oglądałam na Airbnb miało jaskinio-łazienkę. 

View from the kitchen.
Widok z kuchni.

For the observant peeps only.
Tylko dla spostrzegawczych.

View of Alfama.
Widok na Alfamę.

O Trigueirinho (Largo dos Trigueiros 17) - Portuguese home cooking done and served by grandmas, a handwritten menu (in Portuguese only), cheap wine, locals only. It was my first, since May, meeting eye-to-eye with fish on my plate, I didn't even stop to take a picture. O Trigueirinho (Largo dos Trigueiros 17) - domowa portugalska kuchnia gotowana i serwowana przez babcie, odręcznie wypisane menu (tylko po portugalsku), tanie wino, sami lokalsi. Pierwsze od maja spotkanie oko w oko z rybą na talerzu, nawet nie zdążyłam zrobić zdjęcia.

Ah yes, this is where fado was born.
Ano, to tutaj narodziło się fado.

During a night walk, we made the best discovery of the whole stay. Cervejaria Baleal (Rue de Madalena 265), affectionately dubbed by us 'U Panów' (meaning 'At Gentlemen's') in honor of a huge pack of middle-aged bartenders and waiters who worked there, became the destination of our daily pilgrimages. Initially quite cold to us, in the last days the gentlemen were fattening Miśka up with cured ham and with teary eyes were telling us 'I love you'. When I return to Lisbon, I am heading to 'U Panów' for grilled sardines and beer, suitcase still in hand.
Podczas nocnego spaceru dokonałyśmy najlepszego odkrycia naszego całego pobytu. Cervejaria Baleal (Rue de Madalena 265), pieszczotliwie ochrzczona przez nas 'U Panów' na cześć pracującego tam tabunu barmanów i kelnerów w średnim wieku, stała się celem naszych codziennych pielgrzymek. Początkowo dość chłodni w obyciu panowie w ostatnich dniach podkarmiali Miśkę suszoną szynką i ze łzami w oczach mówili 'I love you'. Kiedy wrócę do Lizbony, jeszcze z walizką lecę do Panów na sardynki z grilla i piwo.